Cześć! Nareszcie mogę Wam przedstawić efekt małej niespodzianki, przygotowanej dla naszej kochanej Mamy. Historia jest dosyć prosta. Zaczynając od początku: najpierw była altanka, czyli mały drewniany domek. Zakupiona rok temu przez Tatę, żebyśmy mogli spędzać w niej miłe wiosenno-letnie wieczory i popołudnia. Sprawdziła się idealnie, ale trzeba przyznać, że komary utrudniały nam zeszłoroczny, altankowy relaks. Później przyszła zima i domek spędził ją otulony czymś na wzór folii spożywczej. A gdy tylko znowu nastały cieplejsze dni, powrócił jako miejsce, w którym bardzo chętnie czytamy i pijemy kawę. A ponieważ zbliża nam się wielkimi krokami sezon grillowy, to już niedługo ponownie będziemy się w nim objadać pysznościami.